Starość nie radość, młodość nie wieczność, śmierć nie wesele 😉 Dobranoc! https://youtu.be/MazNV51VzDY przez @YouTube . 16 Aug 2022 20:00:16
Młodość nie wieczność, starość nie wieczność, śmierć wieczność. - Myśl robaczywa - Cytaty.info. robaczywa Myśl 15 sierpnia 2011 roku, godz. 00:33 14
„Starość – nie radość, młodość – nie wieczność” – głosi powiedzenie. Osobom starszym należy się szacunek i troskliwa opieka. Są to osoby schorowane i nieporadne. Nierzadko dogmatyczne i mało otwarte na nowinki i zmiany. Tyle jeśli chodzi o stere
Lista przysłów z wyrazem Starość. Lista przysłów z wyrazem radość. Lista przysłów z wyrazem młodość. Lista przysłów z wyrazem wieczność.
. Stereotypowo myśląc o starszej osobie mamy przed oczami jakąś babcię, siedzącą w fotelu, robiącą coś na drutach. Często myślimy o kimś schorowanym i znudzonym życiem. Czy możliwe jest to, żeby w wieku podeszłym realizować swoje marzenia? Między innymi o to pytaliśmy osób spotkanych na ulicy. Pytaliśmy nie tylko starsze osoby, ale również młodzież co sądzą o tzw "staruszkach". Spotkaliśmy ludzi, którzy odmówili nam odpowiedzi, ludzi którzy wiele przeżyli oraz takich , których historie poruszały do łez. Po usłyszeniu niektórych wypowiedzi głos uwiązł w gardle nie tylko ankietowanym, ale i nam jako słuchaczom. Czy są historie, które nic nie wnoszą? po kilku dniach stwierdziłyśmy, że nie. Każda odpowiedź wniosła coś w nasze życie i uświadomiła, że nie wolno narzekać na to co się ma, a doceniać. Myślimy, że każdy powinien dostrzec, że starzy ludzie to nie tylko Ci narzekający na wszystko wokół i chodzący do kościoła, ale niektórzy mimo swojego wieku dalej szukają przygód. Często się mylimy oceniając po pozorach. Ten blog powstał na potrzeby projektu na temat" Starość w Polsce". Z pozoru łatwy temat, lecz w rzeczywistości okazało się, że nie tak łatwo jest znaleźć ludzi, którzy chcą się wypowiadać na temat swojego życia, wspomnień bądź swoich poglądów. Cieszymy się jednak, że kilka osób zgodziło się z nami porozmawiać. Tyle słowem wstępu. Zapraszamy do przeanalizowania efektów naszej pracy.
Piróg nie chce obchodzić 30. urodzin. Michał Piróg obchodzi dziś 30. urodziny. Nie ma jednak zamiaru świętować swojego jubileuszu. Liczba 30 w zestawieniu z jego nazwiskiem najwyraźniej nie bardzo mu się podoba. - Jedyne moje postanowienie w związku z urodzinami jest takie, że nie będę ich wyprawiał. Postanowiłem je zlekceważyć - stwierdził juror You Can Dance w rozmowie z Faktem - Nie mam zamiaru analizować życia, zrobię to na łożu śmierci. To chyba będzie najodpowiedniejszy moment. Skoro tancerz już teraz ma taką awersję do swojego wieku, życzenie mu stu lat byłoby chyba lekkim nietaktem. W takim razie po prostu - najlepszego, Michaś! (bdb)
We wrześniu przyszłego roku odbędzie się w Łodzi VII Forum Młodych Bibliotekarzy. Młodym bibliotekarzem bywa się do 35 roku życia. Hmmm... Czuję się jakoś dziwnie... Ale zawsze sobie powtarzam przysłowie - mądrość narodów:STAROŚĆ NIE RADOŚĆ - MŁODOŚĆ NIE WIECZNOŚĆ. Tylko podczas II Forum, które odbyło się we Wrocławiu, nie wypominano wieku, zapraszając tych, którzy mają otwarty umysł, niezależnie czy są z wierzchu świeżutcy czy się nie powtarzać cytujemy w całości post Remigiusza Lisa z jego relis-blog sprzed trzech lat:O czym myślą bibliotekarskie "zagadkowe dzieci"?Jako osoba, która znajduje się na pokoleniowej "ziemi niczyjej", tj. pomiędzy "młodym", a "starym", jednocześnie nieubłaganie zmierzając w stronę "starego", z zaintrygowaniem przyglądam się organizowanemu IV Forum młodych bibliotekarzy, które odbędzie się w Krakowie w listopadzie. Już sam tytuł spotkania jest niepoprawny, bowiem zaznacza, że istnieje jakieś "młode", które "starym" nie jest, rychło nie zamierza nim być i się od niego odróżnia. Przymiotami związanymi z "młodym" są aktywność, komunikacja i twórcze myślenie, które to cechy legitymują udział w konferencji i które "mogą być z powodzeniem zastosowane do osób powyżej 35 roku życia". Mimo takiego złagodzenia warunków udziału, specjalne podkreślanie tych właściwości daje do myślenia i ustawia sprawę dość jasno ;-).Program tego spotkania odzwierciedla młodopokoleniowe branżowe trendy i tu zdumiewający (i jednocześnie budujący ;-) jest zakres problematyki digitalizacji i tworzenia bibliotek cyfrowych. Drugim trendem jest szeroko rozumiana komunikacyjność, czyli kwestie zawodowego i instytucjonalnego wizerunku i komunikacji - a to z kolei pod hasłem "bibliotekarzu przełam się". Do tego "interakcja" twarzą w twarz i cyfrowa. Ciekawe jest to, że są to terytoria bezpieczne, nie obciążone żadnymi kompetencyjnymi roszczeniami "starego", przez "stare" niezawłaszczone i z których "młodego" wywłaszczyć się już nie da. Może z pozoru nie wygląda to dla "starego" zbyt groźnie, lecz wszystko wskazuje na to, że "młode" zaczyna zyskiwać (samo)świadomość różnicy i niekoniecznie ma ochotę słuchać autorytetów o ogromnym gatunkowym ciężarze, oddając się w ręce równie "młodego", które ma coś do powiedzenia. A to oznacza, miejmy nadzieję, że ukryte motto większości branżowych konferencyjnych spotkań: Zachowanie, a nie poszukiwanie wiedzy. Bo nie ma postępu w historii wiedzy, a jedynie ciągła i wzniosła rekapitulacja - stanie się przynajmniej antymottem Forum młodych (bo na formułę un-conference jest jeszcze pewnie za wcześnie ;-) ).Dużo gorzej może być z codzienną praktyką, bowiem jak obszernie rzecz charakteryzuje H. Hollender: "A jeśli nawet młody bibliotekarz sporo umie i emocje w nim grają, zostanie włączony w szkolenie przywarsztatowe, które go przywoła do porządku: ma robić tak, jak poprzednicy. Co nie znaczy, że mu się wytłumaczy, co oni robili i po co; większe biblioteki uwielbiają swoją tradycję, ale jej nie znają. Młody nie dowiaduje się nawet, co ma powiedzieć, kiedy odezwie się telefon, mówi zatem „halo” czy coś w tym guście. Buduje sobie warsztat nie rozumiejąc, czemu ma służyć, bo kierownictwo sroży się na wszelkie uogólnienia i teorie. Jeśli jest kobietą, traktują go jak córeczkę, mówią (jednostronnie) po imieniu i łagodnie tyranizują. Jeśli jest mężczyzną, to więcej mu wolno, jak to w patriarchacie, ale też musi latać do zaciętych drukarek i innych tego typu nieszczęść. Absolwent nie bardzo też ma jak prosić kierownika o wyjaśnienia, ponieważ to nie na nich buduje się w Polsce autorytet, ale na robieniu tajemniczych min. I miny kierownicy robią na potęgę. "Czyżby więc, ujmując rzecz w poetyce strony internetowej Forum młodych, nawiązującej nieco do stylu Witkacego - mistrza i innowatora w zakresie niesalonowego słowotwórstwa - pierdołowaty paternalizm górą!? Swoją droga marzy mi się taka dziwna konferencja, którą zorganizowałoby razem "młode" i "stare", ale z wyraźnym rozdzieleniem ról. Mianowicie takim, gdzie "stare", które już się w życiu nagadało i napisało, byłoby tylko słuchaczem, a "młode" - mówcą. Tytuł konferencji (roboczy) - "Jak wyobrażamy sobie bibliotekę i bibliotekarstwo, co do których chcielibyśmy, byście je nam po sobie zostawili". Trudno się domyśleć, jakie przyniosłoby to efekty, lecz zweryfikowałoby to obustronne, zbiorowe przytaczając tyleż wyalienowaną, co żartobliwą (chyba - oby ;-)) reakcję p. Stefana Kubowa na fakt organizacji Forum Młodych: "Chyba trzeba będzie pomyśleć o stworzeniu koła seniorów w SBP. Porozmawialibyśmy sobie sobie pod Wawelem niekoniecznie o autoprezentacji czy skuteczności osobistej, ale jak się nie dać młodym albo np. o tym jak dożyć (w bibliotece) późnej starości w młodym wieku." - chciałbym go uspokoić. Takie "koła jakości" już istnieją i działają całkiem sprawnie ;-). Ale - nie pozostaną w swych troskach same. Bowiem jest to też problem tego "młodego", które czuje się odpowiedzialne za kształt instytucji i ich przyszłości. Tyle, że z jego strony wygląda on trochę inaczej i jest dużo bardziej złożony. Brzmi mianowicie: co zrobić by "stare" mogło godnie dokończyć swoje życie zawodowe bez przeżywania większych technologicznych i organizacyjnych szoków, jednocześnie nie zabierając bibliotek na cywilizacyjną emeryturę - wraz z sobą. Z każdą sekundą zmierzający ku "staremu" - o piątek, lipiec 17, 2009 1 komentarzy:Anonimowy pisze...Zgadzam się w zupełności - ot, narodziło się superowe, wspaniałe, cybernetyczne, ponad wszystkim nowe pokolenie. Ja, pomimo że zaliczam się do podanej ramy czasowej, chcę być jednak już nie młoda, lecz stara, bo tego "młodego, liftingującego" nie rozumiem. Pozdrawiam
„Leżałem w mętnym świetle, a ciało moje bało się nieznośnie, uciskając strachem mego ducha, duch uciskał ciało i każda najdrobniejsza fibra kurczyła się w oczekiwaniu, że nic się nie stanie, nic się nie odmieni, nic nigdy nie nastąpi i cokolwiek by się przedsięwzięło, nie pocznie się nic i nic. Był to lęk nieistnienia, strach niebytu, niepokój nieżycia, obawa nie-rzeczywistości, krzyk biologiczny wszystkich komórek moich wobec wewnętrznego rozdarcia, rozproszenia i rozproszkowania. Lęk nieprzyzwoitej drobnostkowości i małostkowości, popłoch dekoncentracji, panika na tle ułamka, strach przed gwałtem, który miałem w sobie, i przed tym, który zagrażał od zewnątrz – a co najważniejsza, ciągle mi towarzyszyło, ani na krok nie odstępując, coś, co bym mógł nazwać samopoczuciem wewnętrznego, między cząsteczkowego przedrzeźniania i szyderstwa, wsobnego prześmiechu rozwydrzonych części mego ciała i analogicznych części mego ducha.” Witold Gombrowicz, FerdydurkeNie ma jednak nic z groteski u Uzdańskiego. Nic a nic. Nie ma górnolotnej myśli, metafizycznych katastrof, daremnego prowokowania formą. Nie ma u Uzdańskiego silenia się na wygibasy, nie ma mędrkowania, nie ma filozoficznych traktatów o ludzkiej kondycji (chyba że przyczynek do nich). Próżno szukać też ekscesów, zwrotów akcji, manipulacji. U Uzdańskiego, proszę państwa, świat jest taki, jaki każdy widzi, tylko czasem się nie chce go blurb do książki Grzegorza Uzdańskiego „Zaraz będzie po wszystkim” (Wydawnictwo WAB) czułam dumę. Dumę, że mogę. Jest to nieocenione wręcz uczucie, które przeniosłam w te kilka zdań wepchniętych na czy pod okładkę. Nieważne gdzie, ważne, że „jam jest częścią tej siły..” – rozumiecie. Byłam tak rozemocjonowana książką, tak zafascynowana, tak wlepiona w litery, że próżno szukałam w głowie podobnej fascynacji. Zaraz Wam powiem, pierwsze: nie kombinujI Grzegorz Uzdański nie kombinuje. Twardo, konkretnie, bez udziwnień, silenia się na językowe majstersztyki. Język jest taki, jakie jest życie – prosty. Człowiek to fizjologia, prosta, bo nawet nie myślimy o oddychaniu i robieniu porannej kupy, to się dzieje. To, natomiast, co się w głowie pojawi to już insza inszość i tak działa autor. Jak oddychanie, krok po kroku przeprowadza przez dom opieki, przez Jadwigę, przez wolontariusza, przez pielęgniarkę. A skurczybyk opowiada więcej o tym, czego się boimy, niż byśmy sobie tego drugie: nie zabij mnie liczbą postaciPamiętacie jak zachwycałam się „O zmierzchu” Osamu Dazai (Tajfuny)? Pisałam, że o społeczeństwie Japonii opowiedział za pomocą trzech postaci. Uzdański napisał o tym, jak przeplatają się potrzeby międzypokoleniowe, jaki mogą mieć ze sobą związek, ale też konflikt czy pobłażliwość; napisał o lęku, osamotnieniu, bólu i udręce, poczuciu beznadziei i utkwienia w niemocy. Trzy postacie wystarczyły. Chwała!Po trzecie: po prostuTo hasło: po prostu przewijało mi się przez całą powieść. Pisana „po prostu”, czytana „po prostu”, odebrana „po prostu” lub „wprost”. Mam jakieś podskórne przypuszczenie, że autor nie miał na celu pisania moralitetu, opowiedział o ludziach. Tak chcę to czytać. Jest chłopak, który staje się wolontariuszem. Ma swoje perturbacje życiowe, cierpi z powodu miłości (jak wielu przed nim, a i po nim); chłosta się wyczekiwaniem na sms, który może być tym upragnionym lub tym ostatecznie dramatycznym. Myślami ucieka do social mediowego grzechu, którego dopuścił się w chwili wzburzenia. Cierpi romantyczne katusze i analizuje. Między werterowym cierpiętnictwem próbuje być towarzyszem dla pacjentów w domu opieki oraz pomocą dla przemęczonego i sfrustrowanego personelu. W podwójnym zakleszczeniu Scylli i Charybdy próbuje rozwiązać swoje dylematy i być podporą dla innych. Dla Jadwigi, a ta kobieta to gaduła, że ho ho! Ale co się babinie dziwić, kiedy głowa jeszcze całkiem, całkiem, a tu już wiele nie można. Trochę żyć nie można. Ależ mi zrobił kakofonię myśli Uzdański tą postacią! Jakbym stanęła twarzą w twarz z własnymi lękami i obawami, z babcią, ze starością, ze wstydem. Na karby tej postaci spada opowiedzenie o tym, co może się nam przydarzyć, ale też o tym, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami, a my udajemy, że tego nie ma lub nie należy sobie tym zaprzątać głowy, będąc w kwiecie wieku i formy. Otóż nie. Otóż dobrze jest czasem włożyć nos w odleżyny, fekalia, mocz i zapach starości wymieszany z tanimi środkami czystości – bo na inne takowej placówki nie stać. Nie stać też na godziwe zarobki dla Agaty, która swoją pracę określa mianem „masochizmu”. Szereg procedur, którym się podporządkowuje, jako pielęgniarka w domu opieki z jednej strony stawiają ją w pionie, w drugiej wynaturzają. Balansuje na granicy poddania, zaangażowania, ucieczki w cudze problemy, kamienną twarz i znieczulicę. Czy tak się da? Czy w tej pracy można wytrzymać całe życie?Po czwarte: pole do popisu dla interpretacji czytelnikaUzdański swoją balladę o domu opieki oblewa humorem (scena kupowania gazety jest majstersztykiem!), balansuje na granicy rzewnej pieśni o starości z infantylnością piosenki popowej o nieszczęśliwej miłości. Odsłania przed czytelnikiem wiele pól. Można czytać wprost, można nasiąkać monologami wewnętrznymi (w których jest świetny! Bawołek pozostaje mistrzem, jednak Uzdański nie mniej uwodzi pędem wyobrażeń, analiz, historii, które przebiegają przez ludzką głowę – a my nagle możemy je usłyszeć), można nurzać się w doskonałych dialogach, a można płynąć myślami do bólu i stanu zawieszenia. Bycia w malignie. Życia w bólu. Walki o godność. O papierosa. O sweter. O zasłonięty które wzajemnie się przenikają są fascynującą wiwisekcją nas samych. Co bowiem „chodzi nam po głowie”? Praca, dom, ludzie, którzy tkwią w naszym życiu nadal lub ci, którzy odeszli. Rozpamiętujemy „trzaski” (mój ulubiony motyw z „Sorge” Zielińskiej) – czy trzaskiem jest zdrada, której nie możemy wybaczyć, a może córka, która nas nie odwiedza, a może rozstanie, po którym zostanie wspomnienie usuniętego komentarza na czyimś wallu?zaraz będzie po wszystkim… bo skończę pracęzaraz będzie po wszystkim… bo ona może mi wybaczyzaraz będzie po wszystkim... bo umrę?U Uzdańskiego nie ma dobrych i złych (no, może poza systemem), nie ma też dobra i zła per se. Jest za to całkiem sporo życia – co nie wyklucza osadzenia akcji w „umieralni”.
starość nie radość młodość nie wieczność